Jakub Winiarski
Wszystko, co warto dziś wiedzieć o krytyce
Krytyka to kwestia moralna. Jeśli Goethe zapoznał Hölderlina i Kleista, Beethovena i Jeana Paula, godzi to nie w jego rozumienie sztuki, lecz w jego moralność.
W. Benjamin, Ulica jednokierunkowa

Krytyk, który rozumie moje książki w tym, co jest w nich swoiste i pisze o nich ciekawie, intrygująco, i z pasją – to dobry krytyk. Takim krytykiem dla mnie i dla innych pisarzy potrafi być w każdym niemal momencie Dariusz Nowacki. Krytyk, który traktuje moje książki jak trampolinę, która pozwoli mu, nie demolując i nie przeinaczając treści moich książek, wybić się z jego własnymi, niekoniecznie pasującymi do treści moich książek, lecz zajmującymi i inteligentnie zaprezentowanymi poglądami, ponad innych krytyków – to też może być niezły krytyk. Osobiście takiego krytyka jeszcze nie miałem, ale czytuję takich krytyków i wiem, że takim krytykiem na przykład dla Gombrowicza okazał się ostatnimi czasy Michał Paweł Markowski. Krytyk, który z głupoty lub premedytacji ignoruje albo przeinacza to, co napisałem, lub pisze o moich książkach tylko po to, by wykonać zlecenie, zarobić parę złotych i nie troszczy się przy tym o zauważenie tego, co w moich książkach ciekawe, zaskakujące, odmienne i nowe – taki krytyk jest krytykiem tylko nominalnie, w istocie to zwykły ćwierćinteligent lub frustrat wyżywający się ze swoimi przesadzonymi ambicjami w kontakcie ze sferą sztuki, o której nie ma pojęcia i która go prędzej czy później odrzuci, jak ciało obce. Takich krytyków dostrzegam dziś w świecie literackim i tacy zapewne byli w nim od zawsze. Osobną grupę stanowią ludzie telewizji, którzy udają od czasu do czasu krytyków, a których w istocie książki w ogóle nie interesują, oni tylko potrzebują ciekawostki-tematu: pisarza-błazna, który niby na znak protestu wobec konsumpcjonizmu będzie chłostać się biczem z parówek; pisarza-cioty, który opowie o drutowaniu frajera; pisarki, która powie odkrywczo do kamery, że ma pizdę i inne kobiety też mają. Na szczęście, o ile nie jest się zainteresowanym robieniem z siebie widowiska, a tylko chciałoby się dobrze i ciekawie pisać, krytyka telewizyjna nie ma powodów, by interesować się takim pisarzem i jego dziełem i – bez obaw – spokój konieczny do tworzenia ma się absolutnie zagwarantowany. Wychodzi na to, że krytyka nie jest tak bardzo uciążliwa i właściwie można wiele o niej nie myśleć. Czego i Państwu życzę.

P.S. Bystry czytelnik łatwo pozna, że po dokonaniu drobnych zmian tekst ów nabiera znaczenia uniwersalnego i może posłużyć każdemu autorowi w dowolnym punkcie czasu i przestrzeni.


Tekst opublikowany z drobnymi różnicami w Kursywie (4-5/2005) (bez motta i p.s.)
Jakub Winiarski
fot. E.K.


Kronika widzeń złudnych, Zielona Sowa, Kraków 2004
Loquela, Zielona Sowa, Kraków 2004






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie