Paweł Lekszycki
Dziennik
Grudzień 2007
2007-12-18 18:14
Poetka domokrążka

Siedzimy w Gabinecie Absurdu, którym jest zamknięte pomieszczenie, gdzie gromadzą się styrani doświadczeniem zawodowym nauczyciele. Jest duszno i parno, w powietrzu wisi siekiera. Pani Mariola opowiada o uczennicy lat 17, która od siedmiu miesięcy nie dostała okresu (wiem o tym z zaufanego źródła, podkreśla pani Mariola), a jej brzuch wygląda jak kosz, w którym utknęła - rzucona niewprawną ręką amatora koszykówki - piłka. Domyślam się, piekąc wstydliwego raka, przyczyn tej otyłości. Niestety mniej lotna w tych sprawach pozostaje matka dziewczęcia.
- Pani córka jest w ciąży – relacjonuje przebieg rozmowy z nią pani Mariola.
- To niemożliwe.
- Od siedmiu miesięcy nie dostała okresu, wiem o tym z zaufanego źródła.
- Świadczyć to może tylko o zaburzeniach hormonalnych, niemożliwym jest, żeby była w ciąży.
- A brzuch, jak pani wytłumaczy fakt obecności brzucha?
- To wzdęcia!
- Dlaczego upiera się pani przy tym, że niemożliwym jest, żeby była w ciąży?
- Bo nie rzygała.
Pani Mariola zawiesza głos. Oto koniec jej opowieści. Tutaj, jak mniemam, zaczyna się nasza rola. Musimy wesprzeć radą panią Mariolę, której trudna sytuacja dotknęła nas do żywego. Żeby podkreślić swoje zaangażowanie w przebiegu nieszczęścia, wyłamuję palce w stawach, załamuję ręce w łokciach, przecieram ze zdumienia oczy. Wszyscy wokół wykonują podobny zestaw zaangażowania. Jest ciężko, nad naszymi głowami waży się los pani Marioli.

Na szczęście z opresji wybawia mnie pani sekretarka, której uprzejmy głos wyrywa mnie z głębokiej depresji i Gabinetu Absurdu. Na korytarzu czeka na mnie dziewczyna, młoda kobieta właściwie, która usilnie zabiegała o spotkanie ze mną jeszcze w minionym tygodniu, kiedy cieszyłem się ciągle urlopem. „Poznajesz mnie?” pyta uprzejmie, na co ja, równie uprzejmie, kłamię, że owszem, jak mógłbym zapomnieć o kimś tak zjawiskowym. „No, to dobrze, bo widzisz, ja wydałam zbiorek poezji i przyszłam Ci go sprzedać. Pięć złotych kosztuje”. Teraz dopiero miarkuję, w jakiej znalazłem się sytuacji, a tomik już trzymam w ręku, już obracam nim na wszystkie sposoby, już parzy mnie w opuszki palców i piecze pod samym sercem myśl o tym, że podeszła mnie tak bezwzględnie, że wykorzystała moment, aby podrzucić jak jajko ów płód swej myśli. „Znajdziesz tu wiersz, który Cię niegdyś oburzył, a potem zrozumiałeś go, ale dopiero przy drugim czytaniu”. Teraz już wiem, przypominam sobie tę studentkę, która kilka lat temu przychodziła na moje zajęcia czytać mi swoje wiersze i że wierszy tych ni w ząb nie pojąłem albo mi nie przypadły do gustu. Może byłem głupi, za krótko byłem w zawodzie, może za mało praktyki? Ale jeszcze próbuję się bronić przed kupnem, symuluję, że szukam portfela, ale że może go nie mam. A ona stoi. Stoi i czeka. Śledzi ruch mojej dłoni, tej wolnej, tej, w której nie mam jej książki i czuję, że wie, że wie, gdzie mam portfel. Że jest pod sercem, w wewnętrznej kieszeni marynarki. I sam już czuję, jak puchnie, jak się wybrzusza i każe się wyjąć. Jeszcze myślę, że nie będę mieć w nim pieniędzy, ale – jak na złość – przygotowałem sobie tam drobne na papierosy i kawę. I oto są. Wyciągam je wolno, odliczam skwapliwie, oddaję. „Podpiszesz mi się?” – pytam, gdy widzę, że zamierza mnie oszołomionego porzucić pośrodku korytarza. „Nie wzięłam pióra”.

Kawy się nie napiję. Bez papierosów mi nie smakuje.

Szycki
fot. A.Lekszycka


P.Lekszycki: "wiersze przygodowe i dokumentalne". "Kartki", Białystok 2001.
P.Lekszycki:"Grupa Na Dziko. Socjologia i poetyka zjawiska". Ego, Katowice 2001.
P.Lekszycki:"Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie". Korporacja Ha!art, Kraków 2005.
P.Lekszycki, P.Sarna: "Ten i Tamten". Instytut Wydawniczy "Świadectwo", Bydgoszcz 2000.
"Wiersze przebrane" - dodatek książkowy do "Opcji". W sieci sprzedaży (Empik) od lipca 2010 r.






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie