Tomasz Hrynacz
"Dni widzenia" w tłumaczeniu na j. ukraiński (wybór wierszy)
ТОМАШ ХРИНАЧ
„ДНІ ПОБАЧЕННЯ”
Вибрані поезії
( 1997 – 2004 )



Na froncie dnia

Potop chmur
kotłujących się w skrzyni nieba.

Miąższ słońca płonie
w żerdziach ulic.

Ptak unosi się nisko
nad ziemią.

Najczęściej jednak
roi się wiatr.


НА ФРОНТІ ДНЯ

Потоп хмар
згромаджених в скрині неба.

Тіло сонця палає
в глибинах вулиць.

Птах піднімається низько
над землею.

Найчастіше, однак,
роїться вітер.













Odkrycia


Najwyraźniej ów dzień pochłonął
nas całkiem: bieguny, spóźnione światło.

Nie trzeba powtarzać: połyskująca deszczem
noc. Niczym szadź pod zimy latarnią.

Jeszcze kilka stopni na serca skali-
i zatęsknię. To biegnie szybko, jak

ciepłe powietrze, otwarty wszechświat.



ВІДКРИТТЯ


Найвиразніше той день поглинув
нас цілком: полюси,запізніле світло.

Не треба повторювати: дощем полискуюча
ніч. Як паморозь під зими маяком.

Ще кілька градусів на серця шкалі –
і затужу. То біжить швидко, як

тепле повітря, відкритий Всесвіт.













Zdarza się widzieć więcej


Nie wiadomo skąd: ciepły smak
w ustach. Pełno liści, popiołu,
wody - co jest zawsze początkiem
śmierci?

Owszem, nie rozumiem: czarny
ptak, most, korzenie. Teraz
nasłuchiwać, wchodzić i tkwić.

Oznajmiać coś, co się dawno
zgubiło. Jak zazwyczaj, powiedz i daj.
Świat też nie ma się dobrze.


ТРАПЛЯЄТЬСЯ БАЧИТИ БІЛЬШЕ

Невідомо звідки: теплий смак
в устах. Повно листя, попелу,
води – що є завше початком
смерті?

Так, не розумію: чорний
птах,міст, коріння. Тепер
наслухати, входити і бути.

Сповіщати щось, що давно
згубилося. Як звичайно, скажи і дай.
У світі також не все гаразд.










Zebrać się, odejść


Tak, na pewno. Kiedy już noc
nie będzie wstanie łagodzić snów, ten
łaskawy czas także się skończy.

Byle już po śniegu ciepły deszcz.
Szuranie liści, drobnych kamieni, piasku.
Tak. Nigdy nie wiadomo, co jeszcze, choć

wszystko już było: łza, pamięć i cisza.
Reszta uchodzi w swoim czasie - a pomiędzy
zamęt niesie się, przenika. Wtedy, patrz.




ЗІБРАТИСЯ, ВІДІЙТИ

Так, напевно. Коли вже ніч
буде неспроможна лагодити сни, той
ласкавий час також скінчиться.

Аби вже по снігу теплий дощ.
Шурхіт листя, дрібного каміння, піску.
Так. Ніколи невідомо, що іще, ходи

все вже було: сльоза, пам’ять і тиша.
Решта відходить в своєму часі –
несеться в тумані, проникає. Тоді, дивись.





Bez końca

Jednak nie, nie przechodzę na drugą
stronę. Tajemne przejścia zarosły,
inne odpłynęły w niepamięć.

Sinozielone chmury wiszą nad miastem, tamtą
rzeką. Wieczór jak wrząca lawa rozpływa się
na skraju wzgórza.

Październik: słychać jak krople opadają
w grzęzawisko liści i piachu. I wzrok jak
sztylet łupie muszlę mroku,

zamierzchłe dni obleczone w popiół.





БЕЗ КІНЦЯ


Однак ні, не переходжу на другу
сторону. Таємні переходи заросли,
інші відплили в непам’ять.

Синьо-зелені хмари висять над містом, тою
рікою. Вечір як палаюча лава розпливається
на краю підгір’я.

Жовтень: чути, як краплини падають
у гущавину листя і піску. І погляд як
стилет коле мушлю мороку,

прожиті дні перетворені в попіл.









Zeszłe życie

Uszło, wyszło
w drogę.
Bezpowrotnie.
Bezstronnie. Zeszło.

(I może właśnie dlatego,
że teraz umieranie to
najmocniejsze słowo,
język nie wypełznął z jamy
ust?)

Objęła to noc.
I oblekła nicią pajęczą, aż
strach otworzyć szufladę
serca.





МИНУЛЕ ЖИТТЯ

Відійшло, пішло
в дооогу.
Без вороття.
Безсторонньо. Відійшло.

( І може, власне тому,
Що тепер вмирання то
найміцніше слово,
язик не виповз з ями
уст ?)

Обняла це ніч.
І обволокла павутинною ниткою, аж
страх відкрив шухляду
серця.









Zadrapania


Końcówka grudnia, zmrok.
Miasto jak ciało pełne zadrapań. W pięciolinii
mroku wietrzeje- i oko ulega: dachy z brezentu
tępione perzem zimy, ostry poród szronu, spod
chodnika wysokie czopy śniegu. Coś próbuje nas

zmienić, wtłacza się jak jutra przypływ. Zobacz i nazwij,
potem będziesz władał – i żadnych dodatkowych pytań.
Widać coś, co jeszcze nie ma nazwy. Gdzieś tutaj.
Wodowanie. Cisza, lekkość. Miasto jak lodowiec świeci,
byle tylko krawędź światła-

i już nie ma potrzeby umierać,
i już nie ma potrzeby umierać.





ПОДРЯПИНИ

Кінець грудня, сутінки.
Місто, як тіло повне подряпин. В п’ятилінії
мороку вітряно – і око помічає: дахи з брезенту
нищені пір’ям зими, поява гострого інею, з-під
хідника високі кучугури снігу. Щось пробує нас

змінити, втручається як приплив майбутнього. Подивись і назви,
пізніше будеш володіти -і жодних додаткових питань.
Видно щось, що не має назви. Десь тут.
Опускається на воду. Тиша, легкість. Місто як айсберг світить,
аби лишень край світла –

і вже нема потреби вмирати,
і вже нема потреби вмирати.


ПЕРЕКЛАД З ПОЛЬСЬКОЇ: Neonila Drat



Neonila Drat, urodzona Halicz, obł. Iwano-Frankiwsk, Ukraina. Nauczyciel języka ukraińskiego ZSO № 4 w Legnicy.

























 Herd
Tomasz Hrynacz
fot. Lesław E. Kopecki


"Zwrot o bliskość", Kraków 1997
"Partycje oraz 20 innych wierszy miłosnych", Sopot 1999
"Rebelia", Wrocław 2001
"Prędka przędza", Szczecin 2010
"Przedmowa do 5 smaków, Szczecin 2013


Najnowsze wiersze:

"Twórczość" 6/2019




Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie