Joanna Mueller
Leszek Szaruga: "Więzienne mowy" [w:] Nowe Książki, 2003 nr 5.
Debiutancki tom Joanny Mueller już w formule tytułowej - "Somnambóle fantomowe" - stanowi wyzwanie dla interpretatora. Skłonność autorki do „zabaw" językowych, do powoływania neologizmów jest tutaj nie tylko demonstracją lingwistycznej wynalazczości, lecz także próbą takiego spożytkowania mowy, by w grze jej najdrobniejszych nawet cząsteczek ("Zaczynamy od fonemów") wydobyć ukrytą mnogość znaczeń, odkryć wielość zaszyfrowanych światów. Bóle fantomowe pojawiają się w tych organach, których - choćby na skutek amputacji - nie mamy (także w tych miejscach, których nie znamy, bo ich nie nazwaliśmy). Tu dodatkowo są one „somnambólami", bólami zatem pojawiającymi się w przestrzeni sennych spacerów. Opisy, językowe rejestracje owych doznań - a ból jest wszak sygnałem poświadczającym nasze istnienie - to próba pochwycenia tego, co w owej przestrzeni snu objawia nam się w pełni wyraziście, a dla czego po przebudzeniu nie znajdujemy wyrazu. Gra językowa jest tu próbą przezwyciężenia owych ograniczeń, choćby za cenę naruszenia poprawności. Przeczytamy: „Poprawność / jest sprawą uzusu, nie normy, zresztą / mniejsza oto". Ważna jest nie poprawność, lecz świadomość istnienia horyzontu Księgi; pisanie wierszy jest wydobywaniem jej "włókienek". Czy świat, życie są „poetyckie"? „Nie jest rytmem życia rytm języka / rym wiersza. Więc dylemat: / związek zgody? rządu? przynależności?". Owa nieprzystawalność życia i poezji nie oznacza przecież, że nie są ze sobą związane. Są. I tajemnica owego związku wydaje się jednym z podstawowych problemów liryki Mueller. Stąd programowa "Patetica ars poetica" mówiąca o „mniej lub bardziej udanym udaniu" i budująca własną definicję poezji: „ten więzienny dom w mowie który / więcej oznacza niż wmówienie / że się żyje // i mocniej i czulej". Co najważniejsze jednak, to fakt, iż próby wydostania się z więzienia mowy - ku doznaniom prawdziwym?, poza tekst? - możliwe się okazują przede wszystkim za sprawą postawy, którą najchętniej określiłbym mianem „językowego nieposłuszeństwa", przeciwstawienia się uzusowi. W tej właśnie sferze językowa wynalazczość autorki okazuje swą poznawczą i artystyczną zarazem skuteczność - wszystkie te „geobiografki", „szczerościenie", gry słowne: „powiedz to cielniej", „niedoradcze ciała", wszystko to jest próbą dopowiedzenia tego, czego „poprawnie" powiedzieć się nie da.
Przy czym warto zwrócić uwagę na ważną w liryce Mueller kategorię poznawczą, jaką jest szczerość (nie: prawda). Czytamy o „ mojej celi moim szczerościanie", ale też o tym, że „ to jest serdeczny szczeroścień i jego we mnie przeszycie" (tu zresztą również istotne jest akustyczne odwołanie do „przeżycia"). Przyznam: szczerość tej poezji
- nawet w owym paradoksalnym „udanym udaniu" - jest jej walorem najsilniejszym, nieprzecenionym. I warto też od razu w tym kontekście przypomnieć, że to wyeksponowanie kategorii szczerości jest tu podjęciem dyskretnej dyskusji z mistrzami patronującymi tej liryce: Barańczakiem i Krynickim, z których wierszy cytaty otwierają i zamykają książkę Mueller - dla nich podstawową kategorią była właśnie prawda. Prawda jest czymś zewnętrznym, „obiektywnym" - szczerość jest warunkowana wewnętrznie. W obu wypadkach chodzi o językowy wyraz dla rozpoznawanego i kreowanego świata, wszakże w tym drugim wypadku kwestia indywidualizacji języka stawiana być musi na ostrzu noża - szczególnie gdy chodzi o „wpisanie" własnych reguł jego użycia w obszar wspólnotowych doświadczeń lingwistycznych. W ostateczności chodzi o poezję, gdyż chodzi o wszystko, o życie. Sygnalizuję tylko ten problem, który wart jest obszerniejszego rozwinięcia.
Myślę, że mamy tu do czynienia z ważnym przewartościowaniem tradycji poezji lingwistycznej. Dla Mueller język jest maską - im bardziej „poprawną", tym mniej szczerą, bez szczerości zaś o prawdzie literatury nie może być mowy. Ale otwarte pozostaje pytanie o granice komunikowalności - stąd pojawi się w tym tomie „muza zaum-na" Chlebnikowa (może i Tuwima ze "Słopiewni") kierująca ku jakiemuś poetyckiemu „metajęzykowi", stąd mowa o „idiotlekcie" (to owa „poprawność") - kończące tom wyznanie „w Wy wchodzę" jest przecież jednocześnie próbą porozumienia i zapowiedzią wyjścia poza przestrzeń wspólnoty. Granica jest niepochwytna. Odwaga poetki budzi i podziw, i szacunek. Dawno tak świetnego debiutu nie czytałem.

Joanna Mueller SOMNAMBÓLE FANTOMOWE
Głowa boli od tych wierszy
fot. Joanna Rogalanka


Zagniazdowniki/Gniazdowniki
Stratygrafie
Wylinki






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie