Zofia Bałdyga
Adam Pluszka o "Passe-partout" (recenzja z "Arte")
Bardzo wczesny debiut. I co najważniejsze, przemyślany i dojrzały. Dziewiętnastoletnia Zofia Bałdyga w Passe-partout pokazuje, że potrafi zbudować spójną książkę, opartą na dobrym pomyśle i konsekwentnie się go trzyma, nie pozwalając czytelnikowi się nudzić.

Autorka stara się pochwycić świat w ramy. Zatrzymać kadr i zrozumieć, „znalezione obrazy wkłada w passe-partout” (IV strona okładki). Impulsem do opisu są obrazy mistrzów, żeby przywołać tylko Maneta, Vermeera czy Gauguina. Joanna Mueller w posłowiu (znakomitym) pisze: „To jednak, co wiedzie ją do poezji na pewno, związane jest z nieczęstą u poetów zdolnością – zdolnością malarskiego spojrzenia, z cenną nadwrażliwością wzroku. Większość wierszy z tomiku to ekfrazy lub hypotypozy. Te pierwsze, np. babie lato 1875–2005 (według Chełmońskiego) czy praczka (według Daumiera), to teksty, których język niemal zrasta się z ciałem konkretnego obrazu. Te drugie kolei, do których możemy zaliczyć choćby Fridę zamkniętą w ramki czy wiersz, który pomyślała dziewczyna czytająca list, próbują oddać istotę twórczości pewnych malarzy albo przywołać nastrój i topikę charakterystyczne dla danej epoki czy jakiegoś nurtu w sztuce. Zofia Bałdyga nie tylko jest komentatorką doskonale wyczuloną na fakturę cudzego dzieła, ale też potrafi ustawić się przed oglądanym obrazem jak przed lustrem, w którym ujrzy – nieznaną przedtem nawet samej sobie – samą siebie”.

Świat w tomiku jest światem tworzonym za pomocą języka, który jest narzędziem równie dobrym, jak pędzel. „Tej ciszy nie słychać, / do dźwięku brakuje słów. / Kartki zajmują się same, okazja / to pewnie mężczyzna, przystojny, / może nieżonaty, może nie wie, // że napisana miłość zdradza przez wieloznaczność, / uniwersalizm bywa przypadkowy, a litera znaczy / wszystko” [Wiersz, który pomyślała dziewczyna czytająca list (według Vermeera)]. Ostrość spojrzenia, wyczulenie na barwy i kolory dominują w wierszach. „Przymykam oczy, żeby lepiej widzieć, notuj / wszystkie granice, kupiłam ci długopis. (...) Przymykam oczy, świat przestaje się ruszać” [mogłabym zrobić takie zdjęcie]. A chwilę dalej – „Śniłeś mi się, ale pamiętam tylko formę, / nie treść. Jaskrawe kolory, kręte linie” [już jest jutro]. I dzieje się tak, jakby ów świat zamknięty i wyodrębniony w ramkach, poniekąd tworzył się sam. „Poznasz po minach i po materiale szeleszczącym / na tle, domalowanym potem specjalnie dla nas, / zajętych chwilą sprzed kilkudziesięciu lat. (...) trudno uchwycić się nawzajem. Role, / złożone na ręce służby szkicują się same” [Balkon (według Maneta)]. To taka emocjonalna wycieczka przez galerię obrazów, zaczepionych w empatycznym obserwatorze. Z korzyścią dla czytelnika.
Horovice, Czechy. Festiwal Horovice Vaclava Hrabete.
fot.


Zofia Bałdyga w Passe-Partout
"Współgłoski"






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie