Błażej Dzikowski
 1  2  >>
z felietonu dla Studium „Wabienie rekinów” (1/2005)
Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę...
- wesoła pieśń

Nie spać, zwiedzać!
- powiedzonko ludowe

Wieczór, ojciec

Wczesne i dziwne wspomnienie związane z ojcem, z tych czasów, kiedy rzadko go widziałem, bo kobiety wciągały go w swoje inne życia. Miałem jakieś pięć, sześć lat. Był wieczór. Zabrał mnie samochodem na jakieś osiedle i poszliśmy do księgarni. Nie wiedziałem tego, ale czułem, że jest smutny. Powiedział, żebym wybrał sobie książeczki, jakie tylko chcę. Wybrałem coś, i on je kupił. Potem poszliśmy do samochodu, ale nie ruszyliśmy. Powiedział, żebym poczekał w samochodzie i poszedł z powrotem do księgarni. Wrócił po jakimś czasie, usiadł za kierownicą. Miał wtedy na sobie sweter i skórzaną kurtkę. Wyjął spod swetra jeszcze kilka książek dla dzieci i dał mi je. Pamiętam zapach jego skórzanej kurtki.

Recenzje z przyszłości: Athlantos

Do końca nowej powieści Manueli Gretkowskiej nie dowiadujemy się, kim (czym?) jest tytułowy (tytułowa?) Athlantos. Co więcej, słowo to pada wyłącznie w tytule – możliwe więc, że mamy do czynienia z pomyłką redaktora i Gretkowskiej dostał się cudzy tytuł. Z drugiej strony, niewykluczone, że to tajemnicze słowo jest jakimś teozoficznym terminem, nieznanym recenzentowi.
Powieść opowiada o związku Jana (archeologa „o siwych skroniach”) z młodą studentką Silvą. Z nadanych bohaterom imion wynika, że autorka miała na myśli coś w rodzaju romansu ziemniaka z passiflorą. Poznają się na uniwersytecie, gdzie Jan wykłada „naukę, która wyszarpuje ze zbolałego anusa Gai odwieczne artefakty magii.”
Jan zaintrygowany jest ekscentrycznym zachowaniem swojej studentki, która „z instynktem dziecięcia lasu” po zjedzeniu jogurtu wymiotuje nim na zajęciach i otwarcie uprawia samogwałt, ilekroć temat wykładu zbacza na historię ruchów gnostyckich. Zamiast denerwować się, że robią mu chlew z sali wykładowej, Jan zaprasza Silvę do siebie, gdzie dochodzi do zbliżenia (per rectum) i ma miejsce taki dialog:
- Nie boli cię? – szepnął, zdumiony brakiem oporu jej anusa.
- Rżnij! Szymon Mag więcej cierpiał od Chrystusa! – wyszeptała chrapliwie.
Bohaterowie „Athlantos” w ogóle dużo szepczą. Czasem wolelibyśmy tego nawet nie dosłyszeć.
Jan i Silva ruszają w podróż po świecie w celu odkrycia tajemnicy Świętego Graala, która pojawia się w fabule nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki. Pierwszym tropem jest tajemnicza sekta Illuminatich, których symbol (piramida ze świecącym okiem) widnieje nawet na banknocie dolarowym:
- Patrz, i tu są! – szepnął Jan, wyrwał z niej członka i spryskał nasieniem banknot, po czym nakreślił nim na czole Silvy znak krzyża.
Podążając tym tropem, bohaterowie trafiają do położonej w Bawarii tajnej siedziby założyciela sekty, Adama Weishaupta i odkrywają jego nieznany światu pamiętnik:
- Nie mogę uwierzyć: księga, która była początkiem, leży pod nami! – szepnęła Silva, a Jan wyszarpnął z niej członka i spryskał nasieniem manuskrypt, tkwiący pod jej nagim ciałem.
Po wielu perypetiach dzielna para odkrywa w Egipcie grób praojca Adama, a w nim Ankh, symbol władzy faraonów, na którym również wygrawerowana jest piramida z płonącym okiem:
- Dwóch Adamów: praojciec i Weishaupt, Główny Mędrzec! Ile jeszcze tajemnic drzemie w imionach, tajnych magicznych kwadratach i numerologii! – zawołała Silva i wyszarpnęła z siebie penisa Jana, by życiodajne nasienie mogło skapać na prastary symbol. Silva uniosła Ankh i nakreśliła nim na czole Jana znak krzyża.
Tu fabuła staje się niejasna, nie wiedzieć jak po dwóch stronach jesteśmy już w Polsce, gdzie Jan „opryskał nasieniem prastary dąb Bartek, świętość słowiańskich barbarianów (?)” Bohaterowie docierają do francuskiej wioski Rennes-le Chateau i badają tajemnicę Abbe de Sauniera, gdy nagle autorka odkrywa, że „Manu – jak Manuela – to po łacinie ręka” i do końca powieści czytamy już tylko o wnioskach płynących z tej rewelacji.
Warto było żyć i doczekać.

O tym, jak kaczki zrobiły mi małą boskość

Nagłe przeczucie w spokojnym krajobrazie. Na wodzie – dwie kaczki pojawiają się, wpływają w pole widzenia. I płyną po równej linii wprost na siebie. Hej – dziwne – równo na siebie, jaka nagła symetria natury. I płyną gładko, jakby się ślizgały, jak ruch taneczny – i nagle koniec, skręcają w przeciwne strony, nie płyną już w tym samym tempie.
Czemu symetrię – jednakowość ruchu – odczuwa się jako piękno? To bardzo podstawowe odczucie, pozbawione przemyśleń – skąd ono?
Och, i jak kaczki dobrze wiedziały, że nie mogą ciągnąć tej sytuacji zbyt długo, że muszą ją przerwać, zanim się wypełni, zanim powstanie cud. Spryciary.

Cudowny świat

Przy wejściu do nowego salonu meblowego powitała nas czterdziestoletnia kobieta w wesołym, kolorowym fartuszku. Miała obandażowaną głowę i podbite oko.
- Witamy w Dekorado! –
 1  2  >>
Błażej Dzikowski udał się na balkon
fot. Dominika Dzikowska


"Pies", Zielona Sowa 2002
Brokat w oku (PWRSA, 2007)
Wszystkie zwierzęta na poboczu autostrady (Zielona Sowa, 2007)


Krakowskie Targi Książki:

'Wszystkie zwierzęta na poboczu autostrady' będę podpisywał w sobotę, 27 października, od 16:00 do 17:00. Stoisko Wydawnictwa Zielona Sowa (A5)

'Brokat w oku' będę podpisywał w niedzielę, 28 października, od 13:00 do 15:00. Stoisko Przedsiębiorstwa Wydawniczego Rzeczpospolita SA (C14)

Wszystkie te niezwykłe wydarzenia będą miały miejsce na ulicy Centralnej 41a, w Krakowie oczywiście.


Błażej Dzikowski
http://www.blazejd...

fotografka extraordinaire
http://www.dominik...


Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie