Magdalena Komoń
tamtej zimy
kochałam cię kiedy wracałeś wieczorem i kiedy nie wracałeś;
kiedy zarost twój szeleścił jak ścieżka w krzaki za domem;
kiedy głos skwierczał jak kropla rzucona w tłuszcz. tamtej zimy

dym mieszał się z drewnem i nacierał dom unosząc warkocze
kurzu. moje piersi były coraz cięższe. jak powieki kogoś kto
bardzo chce spać. co noc układałam głowę między poduszkami

i stopy zawijałam w szal. budził mnie ten dym, sen zwijał się nadpalony,
rosnące pod podłogą grzyby wysysały całą treść. rozwieszałam dookoła
wilgotne szmatki. gromadziła się podziemna rzeka która porywa dzieci

jeśli tylko znajdzie miejsce. zaciskałam nogi i kładłam twoją rękę
kiedy wracałeś, wtedy zarost twój szeleścił jak trzciny jak piach
jak ucierany lepki mak; na brzegu misy siedziała sroka łasa na

błyski i okruchy. budziło się dziecko we mnie. budziła się miłość.




 taki
mako i makowiec
fot. Ziemowit Buchalski


pudełko na makaron [SDK, oprawa graficzna piotr młodożeniec]






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie