Kārlis Vērdiņš
Bajka o Złotej Dziewicy
Matka przyprowadziła moich trzynastu braci i mnie, i usadziła nas za namiotem cyrkowym. Ze środka dobiegały nas piski, warknięcia i wrzaski, matka zaś powiedziała:

„W środku są psy co książki czytają jak uczeni panowie, nietoperze żonglują przepiórczymi jajami, a te krzyki, słyszycie? – to lew, król wszystkich zwierząt, daje lekcję tym dzieciom, które poszły do łóżka z brudnymi nogami!”

Namiot uchylił się i dziewica w szacie złotolitej wybiegła zeń na łączkę, padła na ławkę, kaszlneła, wydała głębokie westchnienie, i popędziła do malowanego wozu.

Bracia zaczęli gwizdać z podniecenia, ale matka ich uciszyła: „Słuchajcie no, durnie! Każdy z was, nawet ty, Świecieszku, doświadczy któregoś dnia najświętszej chwili w całym waszym życiu: chwili, w której kobieta wpuści was do swego ogrodu!

Więc nie guzdrajcie się, ale i nie róbcie głupstw, i pamiętajcie czego was matka nauczyła: nie gadajcie świństw, nie pokazujcie palcem i nie ciskajcie butów gdzie popadnie!”

Zaczęło się zmierzchać i musieliśmy iść do domu. Przeliczywszy dzieci, matka ruszyła w drogę z moimi braćmi, ale ja umyślnie zostałem z tyłu i zakradłem się do kolorowego wozu.
Zapukawszy, wszedłem do środka i rzekłem: „Wielce szanowna złota dziewico, Świeciechem mnie zowią i chciałbym bardzo żebyś wpuściła mnie do swojego ogródka.”

A miała dziewica łoże jak stóg siana, zdobne proporczykami i połyskliwe. Uniosła rączkę swą śnieżnobiałą i rzekła:

„Jeśli obiecasz że nie będziesz gadał świństw, pokazywał palcem ani ciskał butów gdzie popadnie, możesz wejść do mego ogródka! Wiele zajączków i wielbłądów tam się pasło, ale zostało dość soczystej trawy i dla ciebie.”

Ściągnąłem prędko kamasze, zapomniałem o reszcie świata i zanurkowałem w stóg złotej dziewicy, żeby mogła mnie wprowadzić do swego ogródka. Nagle posłyszałem ryk straszliwy i olbrzymi lew wyskoczył na mnie spod serwantki z porcelaną, ze ślepiami wielkimi jak półmiski warzyw, ryczący groźnie:

„Ty śmierdziuchu tępy, do ogródka dziewicy z brudnymi nogami! Łeb ci odgryzę za kpiny z mojej dziewicy!”

Trzęsąc się ze strachu, patrzyłem na zbliżającą się bestię piekielną. Kto wie co by się stało, gdyby moja mamusia nie pojawiła się w drzwiach wozu z pejczem w dłoni. Zagnała lwa z powrotem pod serwantkę, zbeształa dziewicę, chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła do domu, skąpanego we łzach.


Potem wyrosłem na dużego człowieka. Wpuszczono mnie do wielu ogrodów i nauczyłem się słuchania wielu mądrości. Nawet dziś, czyszcząc lwie klatki, słyszę dobiegające z cyrkowego namiotu podzwanianie złotych kolczyków, piski, warknięcia i wrzaski.

Tłum. Jacek Dehnel
 Paryż
 Film
Kārlis Vērdiņš
fot. Marina Schukina








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie