Krzysztof Bąk
wybrany z niewielu
pod maską samochodu wyczuła obcy dialekt.
zadomowiliśmy się w zaspie nawianej pod mur cmentarza.
trzask w głośnikach świadczył o końcu świata –
żadnych nowych wieści, coming out’ów, potyczek.
biura stały puste i nie czekano na nas
nawet na najbardziej przyjaznych częstotliwościach.

cmentarz był pełen światła, śmigła wisiały na krzyżach,
(masa poległych lotników strącona gdzieś nieopodal),
i okrążeni przez małe miasteczka Mazowsza
czuliśmy się leniwie bezsilni i powiązani z ciepłem.

rzuciliśmy się na palenie jak starcy na taras,
cały w styczniowym słońcu i schnących gazetach.
a gdy w środku nie było już nic widać, wysiadłem
przespacerować się wzdłuż muru.

kiedyś chciałem, by powiedziała do mnie
coś w stylu: masz ładne dłonie, lecz to co robisz
jest złe. to co piszesz jest mi zupełnie obce.


tymczasem jej podobało się wszystko.
i gdy wróciłem, dygotała z zimna.
 Reżim
Krzysztof Bąk
fot. Kuba Przybyłowski








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie