Joanna Wajs
Rosetta Loy, "Słowo Żyd"
Gdy wracam pamięcią w przeszłość i myślę o tym, jak słowo „Żyd” pojawiło się w moim życiu, widzę siebie siedzącą na niebieskim krzesełku w pokoju dziecinnym. Pokoju z tapetą w kwiaty brzoskwini; jest późna wiosna i szerokie drzwi wychodzące na kamienny balkon otwarto na oścież. Mogę zajrzeć w głąb mieszkania po drugiej stronie ulicy, gdzie za rozchylonymi oknami zasłony chwieją się w powietrzu. W tym domu trwa przyjęcie, można zobaczyć wchodzących i wychodzących ludzi. W tym domu niedawno urodziło się dziecko; to przyjęcie zostało wydane dla niego. „Chrzest?” - pytam. Nie, mówi kobieta siedząca przy mnie na drugim krzesełku, w którym jej ciało grzęźnie jak piłka, ma się rozumieć, że nie, powtarza Annemarie, moja fräulein. Są Żydami, dorzuca, wskazując podbródkiem za okno, oni nie chrzczą dzieci, tylko je obrzezują. Powiedziała „bechschneiden” z grymasem niesmaku. Słowo to jest niezrozumiałe, ale zawiera owo „schneiden”, które dobrze znam. Co? - mamroczę, niedowierzając. Wycinają im kawałeczek mięsa - odpowiada natychmiast. „Mit die scheren...?” - mamroczę. Widzę krew, morze krwi. Wytłumaczenie, choć niejasne, jest przerażające. Annemarie pokazuje jakiś punkt na ciele, czego nie rozumiem, i śledzi coś surowym wzrokiem poprzez szyby: „Vielleicht mit die scheren, ja, das weiss ich nicht...” Za tymi szybami widzę przechodzące dziewczynki z kokardami we włosach, podobnymi do moich, panie w perłach, o sylwetkach otulonych miękkimi sukniami z dzianiny, jak te, które nosi mama. „Sind Juden” - powtarza Annemarie i spojrzenie jej ładnych oczu w kolorze nieba zatrzymuje się surowo na służącej, która krąży z tacą. Być może między filiżankami tkwi ukryty ów kawałeczek ciała wycięty tamtemu noworodkowi. Koniuszek, skrawek skóry.

(...) W przedszkolu matka Gregoria pokazuje nam kolorowe ilustracje w Biblii. Ma krągłe, czerwone policzki. Jest niska i siedzi na krześle w długiej, białej wełnianej szacie, której fałdy rozpościerają się po ziemi. Na piersi nosi wyhaftowane czerwone serce, przebite na pamiątkę Męki Pańskiej. Na kartce, którą trzyma w pulchnych dłoniach, Abraham podnosi nóż, by zabić Izaaka. Izaak jest jego synem; na szczęście zjawia się anioł i zatrzymuje Abrahama. Abraham i Izaak są Żydami. Również siedmiu braci Machabeuszy to Żydzi, którzy umierają wśród płomieni nie chcąc zaprzeć się Boga. Bóg wówczas był bez serca, później na szczęście na ziemię zstąpił Chrystus, który jest za to dobry i piękny. Ma długie kasztanowe włosy i błękitne oczy, każdego ranka, gdy docieram do przedszkola, jest tam i czeka na mnie, a jego różowa gipsowa dłoń wskazuje na serce zaznaczone na odsłoniętej piersi, z którego cieknie kilka kropel krwi. Serce jest domem miłości: Chrystus nas miłuje. Jesteśmy chrześcijankami, zostałam ochrzczona w bazylice św. Piotra, a moja matka chrzestna to pani Basile. Jest stara jak pani Della Seta, ale o wiele chudsza, jej długa szyja i mała główka czynią ją podobną do strusia; pewnego razu, gdy przyszła z wizytą, mój brat otworzył drzwi do salonu i powiedział: pani Basile ma wąsy. Potem uciekł. To prawda, włoski na jej wardze, długie i szare, nieco najeżone, kłują zawsze w policzek, kiedy się schyla, aby mnie pocałować. Na chrzciny podarowała mi złoty łańcuszek z medalikiem z Madonną z Pompejów, który ssę w ciemności, gdy leżę w łóżku. Pani Basile co rok na Gwiazdkę organizuje dobroczynną loterię na rzecz ubogich z parafii. Piłat był Rzymianinem, a faryzeusze Żydami. Także Herod był Żydem, podobnie jak Kajfasz. I Barabasz. Wszyscy byli Żydami, oprócz centurionów.

(...) Dziewczynki sfotografowane w lecie 1937 roku na tarasie pana Stuflessera w Ortisei, ukryte pod ogromnymi stokrotkami z czerpanego papieru, świętują piętnastego sierpnia powrót taty i mamy z podróży po Niemczech. Rodzice opowiadają, że jeździli po nowych autostradach, zbudowanych na rozkaz Hitlera, i mówią o wspaniałych Autobahnen, po których astura przesuwała się bez ani jednego wstrząsu. Opowiadają jeszcze, że mogli podziwiać porządek i karność, zdyscyplinowanie narodu, który udowodnił, że posiada nadzwyczajne zdolności organizacyjne. Nie opowiadają nam o wielkich transparentach za Rosenheim, gdzie przekracza się granicę pomiędzy Austrią i Bawarią. Dużymi literami napisano na nich: Wir wollen kein Jude. Nie chcemy Żydów.
Napis skreślony gotyckimi literami, czarny na żółtym tle, wywarł ogromne wrażenie na moim bracie, który pojechał z nimi; na szczęście jego, jasnowłosego i dumnego ze swej przynależności do narodu włoskiego, nie dotyczy. Ma dziesięć lat i zapragnął dostać hełm – zabawkę ze swastyką. Z tymże hełmem na głowie, podczas postoju na jednej ze sławnych Autobahnen, dał sobie zrobić fotografię z dłonią wyciągniętą w nazistowskim pozdrowieniu. Ale gdy tamtej zimy jeden z wielu misjonarzy przybyłych z wizytą pogładzi przyjacielsko jego włosy i, by mu zrobić komplement, powie: Jesteś bardzo podobny do małego Niemca, brat niespodziewanie zmieni zdanie i targnie z gniewem do tyłu swoją jasną czuprynę.

(...) Mój brat idzie do pierwszej gimnazjalnej i musi porzucić Siostry od Adoracji, które prowadzą jedynie klasy podstawowe. Wybrano dla niego Instytut Massimo kierowany przez jezuitów, duży siedemnastowieczny budynek w sąsiedztwie stacji kolejowej, gdzie każdej soboty przewidziany jest, jak we wszystkich szkołach Królestwa, apel - z musztrą, marszami i karabinami, by wyćwiczyć uczniów w wojennym rzemiośle. Na tę okazję mama kupiła mu u Zingonego w Maddalenie nowy mundurek, jaki noszą balilla - z szarozielonymi spodenkami do połowy uda i koszulą z czarnego jedwabiu. Ubrany w nowy uniform, fez i elastyczny podkoszulek idzie wraz z nią odebrać tatę z pociągu. Oboje, podnieceni i weseli, siedzą na ławeczce, podczas gdy pośród obłoków pary lokomotywa wjeżdża pod żelazne sklepienie dworca Termini. Mama ma może filcowy kapelusz, może lekki płaszczyk założony na sukienkę z jedwabiu imprimé. Tata przechodzi przez kolejne wagony w tył pociągu, trzymając walizeczkę nécessaire chronioną przez pokrowiec z beżowego płótna. Jest wysoki, szczupły, ma sztywny kołnierzyk i z daleka można go rozpoznać dzięki szaremu kapeluszowi. Mama uśmiecha się radośnie i macha dłonią w jasnej rękawiczce: jesteśmy tutaj, już jesteśmy! Podczas gdy się zbliża, tata mruży z trudem powieki, przez moment oczy za szkłami widzą wyraźnie ją i jej chłopczyka w mundurku. Potem znów wkłada kapelusz na głowę i znika w tłumie innych podróżnych i tragarzy z walizkami przewieszonymi przez ramię. Mama jest tam jeszcze, z uniesioną dłonią, nie wie, czy ją opuścić, czy też nie, mój brat czeka z wyprężoną piersią i przepełniony dumą, fez, jak zwykle, nieco na bakier. Tata nie daje żadnego znaku, nie posyła żadnego uśmiechu, idzie wyprostowany ze swoją walizeczką w płóciennym pokrowcu; i zanim mama jest w stanie otworzyć usta, brat poruszyć się, oddala się, ze spojrzeniem utkwionym w pustce. Jego szary kapelusz już wmieszał się w inne w wielkim dworcowym holu. Znika. Mama i mój brat zostali sami, na wprost pustych wagonów, ostatnie kłęby pary zmieniają się na szynach w wodę.
Nie wiem, o czym rozmawiali mama i jej chłopczyk w mundurze podczas powrotu do domu. Nie wiem nawet, czy niechęć mojego brata do apeli i do tej czarnej jedwabnej koszuli narodziła się właśnie wtedy, w czasie krótkiego przejazdu z dworca do domu, kiedy wielkie M na jego fezie połyskiwało metalicznie w październikowym słońcu.
Joanna Wajs
fot. Konrad Piskała


sprzedawcy kieszonkowych lusterek, Zielona Sowa 2004


W lipcowym numerze miesięcznika "Alfred Hitchcock poleca" przekład opowiadania Dino Buzzatiego "Coś się wydarzyło".

W najnowszej "Lampie" (czerwiec 2006) przekład "Myszy" Dino Buzzatiego. Zapraszam.

W kwietniowej "Twórczości" dwa opowiadania. "Dziadek Enzo" i "Sezon zamknięty".

W najnowszej Nowej Okolicy Poetów "Rozbiórka" - esej o "Peryferiach Raju" Darka Pado i o "Raju/Jarze", podwójnym tomiku Darka Pado i Radka Wiśniewskiego.

Krótka nota o pewnym miasteczku w cyklu "Miejsca przegrane" na blogu Radka Wiśniewskiego: www.radek-kirschbaum.blog.pl. Zapraszam.

W najnowszej "Kursywie", nr 6 (13) m.in. moje opowiadanie "Wojny kwietne". Polecam cały "numer prozaiczny".

Już wkrótce w nowym numerze "Studium" kolejna odsłona felietonu, tym razem pod tytułem "Historyjki ze ślepego toru".

W styczniowej "Nowej Fantastyce" "Pies, który widział Boga" Dino Buzzatiego w moim przekładzie.




Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie