Marek K. E. Baczewski
Pustość
Nie zatrzymywany wschodami słońca.
Czesław Miłosz


Na jadowicie oranżowe niebo
wtacza się ociężała bila słońca.
Czekam na znak - wgięcie w karoserii horyzontu,
na koniuszek kija, dwa palce złożone w podpórkę,
platynowy sygnet z hebrajską inskrypcją.

Przebyłem wszystkie wrzące nieba
opisanych w literaturze przedmiotu perwersji.

Teraz jestem pusty, ślepy na eius mirabilibus,
rozszerza się moja zwięzłość.

Cóż więcej mógłbym dostać, zważywszy
na niejasny język i zawiłość kwerendy?

Zwątpił (Miłosz, op. cit.). Kucam poniżej,
poszerzony o ten kontekst.

Zwracam się w swoją stronę,
odchodzę do siebie.

Nie kończy się pisanie (Nabokov). Wydobyty
z przedmiotów wracam stopniowo i rześko.

Wychodząc z krzewów strzepuję trzy ostatnie krople
zgody na ten świat bez czytelnego komentarza.

Dom, w którym upadłem.
Schody, na których się stoczyłem.
Łóżko, na którym uległem.

Jestem pusty. Albo po prostu: "pusty". Bez jestem.
 Tren
Marek K. E. Baczewski
fot.


5 poematów; Wydawnnictwo FA-art, 2006






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie