Marta Eloy Cichocka
Ray Loriga, "Bohaterowie" (w przygotowaniu). "Nie chciałem być pesymistą..."
Nie chciałem być pesymistą. Tak naprawdę bycie pesymistą to ostatnia rzecz, jakiej pragnąłem w życiu, ale wszystko to, o czym myślałem przed zaśnięciem, było smutne. Nie myślałem o tym, jak to wszystko poprawić, tylko o zakrętach i zboczach, i przepaściach, i generalnie o rzeczach, które leciały w dół jak kamień. O takich rzeczach, jak mój kutas opuszczony przez wszystkie kobiety, których nigdy nie pokocham, oraz przeze mnie samego, dla ostrożności, żeby nie decydował o moim losie, tak jak peryskop decyduje o losie łodzi podwodnej, i o innych rzeczach, jak samoloty, którymi miałem zamiar uciec z Hiszpanii, i należy podkreślić, że powiedzenie „Hiszpania” kosztuje mnie tyle samo wysiłku ile wypowiedzenie imienia mojej matki, co w sumie uzasadnia pojawianie się obydwu w moich najgorszych koszmarach. Przyjaciele, których bym zawiódł, albo rozładowane pistolety, z którymi musiałbym zmierzyć się z pistoletami naładowanymi, i ręce bez dłoni, i różne inne sny ze strachu, których teraz zbyt dobrze sobie nie przypominam. Ale to nie było to, czego pragnąłem, już raczej to, czego się bałem, chociaż wiedziałem, że człowiek zawsze natyka się na to, czego się boi, tak samo, jak zawsze rozwala się o to, czego pragnie uniknąć. Ponieważ głowy, zwłaszcza takie prawie nowe i dosyć mocno wymieszane, napełniają się pierwszym, co się pojawia, i w ten sposób na sam koniec wierzą, że miny to cele i to jest dokładnie to, co się działo przez cały czas, przez wszystkie te dni. Tak że nie miało zbytniego sensu próbować poprawić te wszystkie rzeczy, ponieważ dziury na mojej ulicy były wymalowane z taką starannością jak Bugatti w liniach papilarnych na ręce Isadory Duncan.
Mimo wszystko każdej nocy przed zaśnięciem życzyłem sobie powodzenia. […]

Czuć się dobrze to pewien rodzaj brzemienia, czuć się dobrze znaczy być dysponowanym, a ten stan prowadzi nieuchronnie do jakiejś konfrontacji. To jak rozłożyć silne i zdrowe ramiona, gdy dookoła ciebie budują się piramidy; dziwne, jeśli nie spadnie na ciebie jakiś kamień. Natomiast czuć się źle to być spokojnym, tak spokojnym jak spalona forteca w środku wojny. Z dala od wszelkich wyzwań, wszystkich obowiązków. Być kompletnie pijanym to być kompletnie niezdolnym do działania i tym samym tak daleko jak tylko się da od odpowiedzialności lub, co prawie na jedno wychodzi, od winy. Święte momenty absolutnego spokoju, wysiłku na poziomie zero. Najlepsze uczucie pojawia się wtedy, kiedy zatrzymuje się wysiłek. Gdybyśmy mogli wyizolować to uczucie, moglibyśmy obyć się bez wysiłku. To byłoby coś takiego jak meta bez wyścigu. Czuć się dobrze oznacza być gotowym na to, co najgorsze, czuć się źle to siedzieć w bezruchu i spokoju. Czuć się dobrze to Lipiec, a czuć się źle to Wrzesień.
A teraz jak się czujesz?
Dobrze, czyli źle.
Co z oczu, to i z serca (elo, tu eloy)
fot. Michał Łuczak


"Wejście ewakuacyjne", Dęby Literackie, Kraków, 2003
"Lego dla ego", Bonobo, Warszawa, 2005
Roberto Juarroz, "Poezje pionowe. Okruchy pionowe", Wydawnictwo AP, Kraków 2006 (z hiszp.)
Didier van Cauwelaert, "Objawienie", Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2006 (z franc.)
"Entre la nouvelle histoire et le nouveau roman historique", Paris, L'Harmattan, 2007, 241 str.






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie