Kuba Przybyłowski
Patrząc przez okno w starym pekaesie

tworzysz sobie zamknięte przestrzenie,
jest kilka osób do których się odzywasz,
kilka które mówią do ciebie. Niewielki zbiór
postaci pomiędzy. Wiadomo - ość wysłana,

Status: doręczono. Te fale są płynne,
jak powolne zmiany. Może warto utrzymać
constans, 24 klatki na sekundę krajobrazu za oknem?
Co się liczy: lata razem, czy dni milczenia? Minuty

rozłąki? Chwile, kiedy przypominasz sobie jak patrzyłeś
na nią, innym wzrokiem niż teraz, minęły
wraz z ostatnim oddechem lądującym na jej policzku,
który odbity, wraca, wraca. Mijaliście właśnie senne wsie,

małe miasteczka, z dłońmi na kolanach, na talii,
w dusznym autokarze, widziałeś zaczerwienione słońce
ponad jej ramieniem, karminowe niebo i usta
trochę jaśniejsze. Już niczego nie obiecywały,

wszystko powoli blaknie, bo ona myśli o innych
barwach, niedostępnych żadnemu mężczyźnie.
Czasami siada w kawiarni i pije latte, a ty obserwujesz
ją, z zacienionego kąta i chcesz poznać słodycz drogi

w jakieś przyjazne miejsce z tym minionym ciepłem.
I imieniem które nadal lubisz szeptać.
 Morfina
Sylwester 2008/2009
fot. J. P.








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie