Kuba Przybyłowski
Poezja jako mała czarnka skrzynka z której nie ma wyjścia
poezja w Polsce jest w stanie krytycznym, leży i kwiczy, dotknięta krwawi.
jej krew jest ciemna, rozliczni lekarze wzywani do reanimacji po 3
minutach rezygnują z podjętych czynności resuscytacyjnych

w tym wypadku poezji, który przypomina kraksę w serialu moda na sukces
(szkoda, że nie widzieliście: sześć odcinków dachowali!), albo poezja
jest serialem klan, a poeta spełnia się jako aktorka i piosenkarka kaja
paschalska, w tego rodzaju produkcjach liczy się ilość, poeta nie liczy
na nic

poezja wypadku liczy na to, że wypadek ten, przestanie być elitarną zabawą
a stanie się egalitarnym wydarzeniem, wszyscy podadzą sobie łapkę
i będą rozmawiać na tematy ważkie i ważne pięknym językiem, aby
na koniec zanalizować kilka nowych utworów iksa i igreka

poezja wypadku, to przypadkowa obrazów, błahych myśli i mętnych skojarzeń,
okraszona kilkoma emocjonalnymi haczykami, zbanalizowana do bólu,
przydatna jako motor do kilku prywatnych wzruszeń, mamy się źle,
fatalnie, beznadziejnie, mamy depresje i spożywamy spore ilości alkoholu

nie zajmujemy się konkursami, są tylko dodatkiem do naszej chęci spotkania się
i udawania tak wyjątkowych i mówienia o sobie w pierwszej osobie liczby,
najczęściej, pojedynczej i spożywania oczywiście stosunkowo większej
ilości alkoholu

nasza poezja daje dupy Mario

nasza poezja mieszka w cichym kredensie na strychu babci gdzieś na prowincji
poetyckiego świata, razem z zastawą poetycką naszych czcigodnych pop-
rzeźników, za zakurzoną szybką w atmosferze refleksji i spokoju, czasem
chcemy coś wyjąć, nie mówmy o tłuczeniu, zerżnijmy jakąś frazę

nasza fraza jest jak obskurny, tani burdel przy którejś z dróg szybkiego ruchu, o
nazwie „Casablanca”, lub „Buenos Aires”, a frazy można za odpowiednią
opłatą: wziąć i zrobić z nimi co tam się chce

nasza poezja nie odpowiada, ani odpowiada, ew. opowiada

nasza poezja jada w barach mlecznych w całej Polsce, panoszy się nawet po takich
miejscowościach jak Kopytowo i Bąkowo, jest w Kobylicach, Koziołach,
jest w Szwecji i przelatuje przez Przybyłowice, by wylądować aż w Ameryce,
wszyscy się znamy i szczerze nienawidzimy, każdą grę językową przyjmując
z cynicznym uśmieszkiem, ci mniej zorientowani w materii słowa, lekko
rzucają: ja też tak umiem

naszą poezję każdy pisać umie! wszelkie na podziały na prozę i poezję to wymysł krytyków,
redaktorów

nasza poezja ma w nosie recenzje redaktorów, krytyki krytyków, ślinę publiczności,
faktury księgarzy i maszyny ksero w posiadaniu czytelników

nasza poezja najlepiej się czuje na naszych półkach i półkach naszych wydawców,
w piwnicy i na strychu, jak już wspomniałem, w komeżce kurzu, ptasich od-
chodów, piszemy boleśnie, piszemy ogryzkiem języka

nasza poezja chce żyć w hermetycznym pudełku zamkniętym na elektroniczny zamek,
bez tlenu, bez okna, w całkowitych ciemnościach

nasza poezja chce wysyłać sygnały, ach ta rzeczywistość która się wciska przez wszystkie
szpary, przez wszystkie dziury i dziurki Mario, nie ma dostępu, nie ma dostępu,
nie ma dostępu, nie ma dostępu, nie ma dostępu, nie ma dostępu, nie ma dostępu

nasza poezja wysyła tylko sygnały
 Morfina
Sylwester 2008/2009
fot. J. P.








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie