Krzysztof Śliwka
 << 1   2   3 
JAK NIE POWSTAŁ FILM „GRABA” (Ha!art, nr.32/2010)
„Jak napisać scenariusz filmowy”: Przede wszystkim ryzykujesz, że miesiące twojej pracy trafią do kosza. W Hollywood roi się od oszustów i kandydatów na producentów; tylko nielicznym się uda. Za to wszyscy chętnie zmarnują twój czas, jeśli nie wiąże się to z żadnymi kosztami z ich strony. Generalna zasada jest taka: jeśli ktoś poważnie traktuje tę branżę, ma pieniądze i nie waha się zapłacić za dobrze wykonaną pracę. Jeśli nie chce płacić, to dla ciebie sygnał ostrzegawczy: albo nie jest w stanie zrealizować obietnic, albo uważa, że twoja praca nie jest warta ustalonej sumy, a w takim wypadku nie licz, że zaryzykuje czas i kapitał na realizację projektu. Każdy potencjalny producent gromadzi projekty, żeby mieć z czego wybierać, gdy trafi się szansa realizacji, ale jako scenarzysta marnujesz swój czas, udostępniając swój za darmo.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Cóż mogę powiedzieć... Słuchaj, nie jest tak źle, przecież scenariusz prawie skończony, czeka na chętnego.

Krzysiek Śliwka: Po prawie dwóch latach znaleźliśmy się ponownie w punkcie wyjścia.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Nie uważam, że zmarnowaliśmy czas, może tylko jego pewną cześć. Zawsze istnieje ryzyko, a kto nie ryzykuje ten kończy na działce za miastem.

Krzysiek Śliwka: Widziałeś trailer do "Graby" nakręcony przez Norwega na jakimś warszawskim krytym basenie? Miał tyle z punkiem i naszym scenariuszem wspólnego, co my z uzbeckimi szamanami. Jasne, że nie zmarnowaliśmy tego czasu. Czegoś się nauczyliśmy. Tzn. dostaliśmy ostro po dupie, ale się nie poddajemy. Walczymy dalej. Niestety, w branży filmowej na efekt końcowy czeka się niekiedy długimi latami. Droga od scenariusza na ekran jest usiana głębokimi koleinami. Mówię o tym po to, aby ostrzec ewentualnych narwańców/napaleńców, takich jak my.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Podjęliśmy ryzyko i idziemy dalej. Tak, widziałem trailera. Bardzo mi się spodobał, to znaczy bardzo się uśmiałem.

Krzysiek Śliwka: Może pływające gówno między głównymi bohaterami, czyli Grabą i Ewą ożywiło by ten obraz i było kontrapunktem dla przesłodzonej wizji norweskiego reżysera. To tak na marginesie. Odetnijmy już się od tamtych ludzi i zastanówmy, co dalej. Masz jakiś pomyśl?

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Gówno... sprawa śmierdząca, ale mi się to akurat spodobało, to jest dobry motyw. Mam nadzieję, że ten wywiad trafi na kogoś, do kogoś, przecież nie gadamy sobie tak bez celu. Czekamy i zapraszamy do współpracy.

Krzysiek Śliwka: Otóż to! Jesteśmy otwarci na współpracę z reżyserami, którzy poczują klimat naszego scenariusza.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Ponoć reżyserzy szukają tematów, książek do przełożenia na język filmu. Halo panie, panowie! Tu jesteśmy!

Krzysiek Śliwka: Werner Herzog twierdzi, że film nie jest sztuką uczonych, lecz analfabetów. Na 35. gdyńskim festiwalu oprócz całej gamy ludzi związanych z branżą filmową zaproszono po raz pierwszy pięćdziesięciu pisarzy, m.in.: Janusza Rudnickiego, Grzegorza Wróblewskiego, Darka Foksa, Adama Wiedemanna, Dorotę Masłowską, Wojtka Kuczoka, Sławka Shutego. Po sesji „Literatura dla Filmu” i obejrzeniu wybranych konkursowych filmów trudno się nie zgodzić z reżyserem „Stroszka” – polskie kino współczesne unikając kontaktu z najnowszą literaturą popada w marazm, traci to, co przez wiele lat wypracowali twórcy Polskiej Szkoły Filmowej. Niewielu reżyserów sięga obecnie po dzieła literackie. Chociaż są wyjątki. Na poprzedniej edycji Festiwalu dwa najbardziej nagradzane filmy to „Rewers” i „Wojna polsko–ruska”. W tym roku literatura poszła w odstawkę. Rozczarowują „Złote Lwy” dla filmu „Różyczka” Jana Kidawy-Błońskiego. Rozczarowują debiuty fabularne, choć to właśnie po nich widzowie oczekiwali jakiejś przełomowej rewolty.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Właśnie. Problem polega na tym, że wielu reżyserów nie czyta książek. Kilku pewnie się znajdzie i ja wierze w tych kilku.

Krzysiek Śliwka: Może więc dla tych, którzy nie czytają książek opowiedzmy w skrócie o czym jest nasz tekst.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Mimo wszystko odsyłam do książki. Jest zdaje się ciągle do nabycia w wysyłkowej księgarni Ha!artu. Pisząc tę książkę i scenariusz chcieliśmy pokazać inną stronę komuny, stronę jaśniejsza, bo i taka była, o tym nie wolno zapominać. Ludzie mieli i mają marzenia. To marzenia są w sumie tym, co nas napędza i co nie pozwala się zgubić. I taki jest nasz bohater. Prosta prawda? Tylko tyle? A może, aż tyle! Punk’s not dead!


10-11.08.2010
 << 1   2   3 
Krzysztof Śliwka
fot. Karol Krukowski


Niepogoda dla kangura - 1996
Gambit - 1998
Sztuka koncentracji - 2002
Dżajfa & Gibana 2008
Budda Show, 2013






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie