Wojciech Brzoska
Robert Rybicki: "Panika imienia".
Oczywiście, że nie ma sensu mówić o okładce i tytule. Dosyć było powiedziane, że przez judasza i przez Judasza, a okładka jak okładka, schiza na maksa. Zapamiętajmy jednak „bordowe schody” widziane przez okładkowego judasza, bo po nich stąpał będzie nie tylko podmiot wierszy, ale i pan.
Zacznijmy może od dykcji: w czworoksiągu Brzoski (obrazów, rodzajów, zawodów, wyjścia) kipi od kpiny: wydawać by się mogło, że autor kpi z każdej frazy, którą napisał. Pan/owie przepoczwarza/ją się jakby wzdłuż ewolucji zapisu pionowego, która dzieje się „wzdłuż książki”. Pan Nasz Jezus Chrystus staje się Panem-Niebytem powołującym podmiot i inne byty jakby znikąd, o twarzy z wąsami i dużym nosem, pan, który powołuje do komisji, pan Janusz Drzewucki, pan, który dzwoni; który obiecał strych i piwnicę, w końcu:

spotkałem wczoraj pana na bordowych schodach
(modlitwa z sieci)

Tym więc zakończymy o panu i bordowych schodach. Bo pan nie wydaje się być ani biblijny, ani Panem od paniki, prędzej Proteuszem, proteuszową nazwą, która podmienia zakresy semantyczne..Wiersze te nie są tylko zapisem codzienności, jak to nieraz sugerowano, ale bardziej szukaniem sprawdzalnej formuły zapisu dla paralelnych, a zarazem proteuszowych, zjawisk i nazw: rzeczywistość wbita w percepcję podmiotu równolegle przesuwa się po siatce współrzędnej mitycznego czasu podań biblijnych, i tychże dykcji. Paralelność jest jednak niedoskonała jak większość zjawisk i pojęć we wszechświecie; pojawiają się pęknięcia, punkty zapalne: i tu rodzi się ironia jako trop, który miałby być formalną odpowiedzią na pęknięcia w paralelicznie konstruowanych g d z i e i n d z i e j światach przedstawionych.
Na przykład parodia dykcji wysokiej, niemal liturgicznej, polegająca na zderzeniu jej z przesłaniem, tzn. treścią o proweniencji urzędowej, brzmią w kontekście całego wiersza niemal okrutnie: oto dwa pokwitowania, które nasze są,/ lecz już niedługo pańskimi się staną (modlitwa dziekczynna); dykcja liturgiczna świeci treściowymi pustkami, urzędowa treść trąci nieprzystawalnością do stylu mowy. A te oazowe pioseneczki! Mroźną jesienią zszedłem do podziemia,/albowiem pan ujrzał mnie tam (modlitwa z offu). Już mamy zwrotkę:

Albowiem pan
ujrzał mnie tam.

Do tego jeszcze gitarka i przytupowe oklasky. I na dokładke to: tak oto przez sen przykazał pan,/ a ja otwarłem oczy na nowy już czas (modlitwa w pańskiej służbie). Innym razem pojawiają się pastisze stylów, na przykład pytania retoryczne, ale po to, żeby zadrżały jako wyśmiane, zwłaszcza gdy są aluzją do bardzo popularnej poetyki nobliwej:

Kto wyjmował polskie listy
z niemieckich skrzynek
i kto je czytał?

Kto się modlił do pana,
kto kłócił
i w jakim języku?

(modlitwa z zeszłego wieku)

Dla niektórych czytelników podmiot może być tożsamy z autorem, bowiem wyeksponowane mocno „ja” i pewne fakty topograficzne oraz zestaw czynności związanych z codzienną egzystencją mogą nas przekonywać ku tejże identyfikacji. Jednak, jak wiadomo, własna egzystencja autora jest tylko trampoliną, od której odbija się tekst, by lecieć wedle trajektorii własnej, którą dał nam pan. Wizjer zasugerowany u dołu tylnej okładki, kierować nas może ku więziennemu panopticum, które dał nam pan. Podmiot, przedrzeźniając dany komunikat, przekazuje nam informację o jałowości i bezpodstawności danego komunikatu, a zarazem o jałowości i bezpodstawności przedrzeźnienia: niezależnie od tego, czy jedno lub drugie jest oficjalne lub nieoficjalne, co również dał nam pan. I niezależnie od tego, czy to urząd, liturgia, czy poezja, które dał nam pan. A pan wydaje się być niedostępną dla zwykłego śmiertelnika skondensowaną energią samolubności (uwielbienie własnej mocy sprawczej) i poczucia nadrzędności jego bytu nad innymi bytami (na bazie umowy) tudzież bezmyślność oparta na automatyczności odruchów i komunikatów. I jeszcze to jest ważne: podmiot jest wyraźny i wyraźnie akcentuje swoją postawę wobec świata przedstawionego (co na to WbreW?). Może inaczej: świata sugerowanego?
Odautorski proces burzenia i tworzenia mitologii, przesuwania matryc ze znakami, tworzącymi dany kod kulturowy, powoduje, że naszkicowany podmiot uwalnia się od zbiorowej świadomości, tworząc własną systematyzację znaków, opartym na doświadczonym, prawdopodobnie radosnym, przewartościowywaniu kanonów. Z innej strony proces wyzwalania podmiotu z więzów „obowiązującego” da się odczytać jako reakcję na system norm, w którym się funkcjonuje niejako z przymusu, niezależnie od tego, czy jest to system norm języka, czy jakikolwiek inny i niezależnie od tego, czy dał nam go pan, czy nie dał i czy sami go sobie wzięliśmy. Alleluja.

Robert Rybicki

Wojciech Brzoska: przez judasza. Wyd. Portret, Olsztyn, 2008.
Recenzja ukazała się w Magazynie Materiałów Literackich "Cegła"
Wojciech Brzoska
fot. Magda AnoPsy


"Niebo nad Sosnowcem" (Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2001) http://www.merlin.... http://www.megalop...
"Sacro casco"("Mamiko", Nowa Ruda 2006) http://www.mamiko....
"przez judasza" (Portret,Olsztyn 2008) http://portret.org...
"Drugi koniec wszystkiego", Instytut Mikołowski, marzec 2010. Projekt okładki Agnieszka Sitko http://www.dobraks...
"W każdym momencie, na przyjście i odejście" + CD Brzoska i Gawroński "Slońce,lupa i mrówki" (WBPiCAK Poznań, 2015)


http://www.facebook.com/brzoskaigawronski




Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie